Po 65 godzinach spędzonych w tym tygodniu nad koncepcjami i projektami czas rozluźnić umysł i przenieść się w krainę łagodności. 😉 Okazja ku temu jest wyśmienita. Znaleźliśmy inspirację, która nie tylko pozwala zapomnieć o bożym świecie, ale ( co mi w tej chwili na rękę ;)) odciąga od nudnych prac domowych i zachęca, by odpocząć przy blogowaniu.
Prawda, że już samo wejście do domu zapowiada coś niezwykłego? 😉
Wskakujcie z nami do wehikułu czasu, bo zabieramy Was w daleką podróż w przeszłość do 1840 roku. Właśnie wtedy w dalekiej australijskiej Tasmanii z kamieni, cegieł i drewna powstaje ten niewielki domek. Zamknięty w prostokącie o wymiarach 4×6 metrów, przykryty dwuspadowym dachem, niczym szczególnym nie wyróżnia się na tle okolicznych domów. Przez następne 170 lat uśpiony czasem, stoi w niezmienionej formie. Przez te lata nikt nie dostrzegł, że drzemie w nim nieodkryty dotąd skarb. Stało się to dopiero w 2010 roku, gdy nowi właściciele postanowili odświeżyć stare mury i zakurzoną architekturę przenieść do przyszłości.
Ale… Jak to bywa w przypadkach, gdy dotykamy budynków znajdujących się pod ochroną konserwatorską, przedsięwzięcie spotkało się z twardą ręką konserwatora. Wymogiem było pozostawienie kamienia, a także wszystkich drewnianych elementów, które nadają się do ponownego użycia.
To co udało się wycisnąć z tego domu architektom z pracowni Maria Gigney Architects, zaskoczyło nie tylko właścicieli domu, ale z pewności okolicznych mieszkańców. Idea połączenia przeszłości z przyszłością okazała się strzałem w dziesiątkę. Idziemy o zakład, że dała do myślenia tym, którzy ten dom skazywali już na wymarcie.
I choć cała przebudowa kosztowała architektów wiele godzin pracy. Z pewnością więcej niż te kilkadziesiąt, które w tym tygodniu poświęciliśmy architekturze. Choć nie była to łatwa przebudowa i niejeden leniwiec namawiałby inwestorów, by po cichu, niechcący, uszkodzić budynek. 😉 To jak widać warto było odważyć się i odbyć podróż w przeszłość. Zanurzyć się w niej, by z podniesioną głową wrócić do dzisiejszych czasów.
Nie dziwi fakt, że budynek zachwycił Jury National Architecture Awards organizowanego przez Australian Institute of Architects, które doceniło go za „Wrażliwość i wspaniały przykład wykorzystania starych zabudowań.” Nic dziwnego ! Tak precyzyjnego połączenia starego z nowym nie da się nie zauważać i nie doceniać. Dlatego niezwłocznie puszczamy tą architekturę dalej, niech się rozsiewa i daje nadzieję tym, którzy nie wierzą, że w przeszłości można znaleźć przyszłość. 😉
Architekt: Maria Gigney Architects
Źródło: http://www.designboom.com/
Uwielbiam przebudowy starych domków – zachowanie materiałów, które przecież są piękne! Wyszło klimatycznie i bardzo, bardzo przytulnie.
Ciekawie, klimatycznie i nieszablonowo. Jak będę remontowała następną chatę to inspiracja gotowa. Dziękuję 🙂
Mistrzostwo świata!
O połączeniu starego z nowym pisał Alain de Botton w „Architekturze szczęścia” na przykładzie Instytutu Dziennikarstwa w Eichstatt i Yale Center of British Art i zdecydowanie przekonał mnie do tego, że takie zabiegi często są bardzo korzystne. Oczywiście o ile zachowa się pewną równowagę. Projekt bardzo mi się podoba, jednak mam wrażenie, że wnętrza są mimo swojej elegancji raczej ciemne.. Ale może to kwestia mojej miłości do bieli 🙂
wspaniały efekt! 😮
Dziwny, ale ciekawy domek
Stare domy są niesamowiete, czasem wymagają tylko odświeżenia (ze smakiem), co właśnie tu miało miejsce…plus trochę nowowczesności. Efekt świetny…odrobinę chłodno, ale przytulnie, a przede wszystkim oryginalnie. Gratuluję..
Niesamowite… piękna aranżacja. Pozdrawiam
Bardzo mi się podoba! rzeczywiście niezwykła prostota oparta na wyczuciu materiałów i faktur.
Cenne jest wyczucie minimalizmu.
na plus, myślę, że taki domek wakacyjny ucieszył by wielu z nas
zastanawia mnie, jaka funkcje spełnia pomieszczenie przy schodach, do którego przechodzi się z kuchni idąc na pierwsze piętro
Fajny wpis!
Pięknie to wygląda