W ostatnich wpisach krążyliśmy wokół tematu sąsiedztwa – raz dom stał samotnie i musiał przewidzieć, co go czeka, innym razem wtulał się w pierzeję, a jeszcze innym dzielił przestrzeń z gwarem restauracji. Dziś zmieniamy perspektywę. Tym razem to nie ludzie byli wyzwaniem, lecz coś, co rosło tu na długo przed domem – stara, rozłożysta jodła. I to właśnie wokół niej zakręcił się ten dom. Dosłownie.

Architekci z rumuńskiego biura LAMA ARCHITECTURE z niezwykłym wyczuciem i wrażliwością sprawili, że nowy dom nie tylko nie wymusił wycinki drzewa, ale wręcz uczynił je sercem całej przestrzeni. Jodła stała się osią dziedzińca, wokół którego dom tańczy łagodnym łukiem.



Dom stoi przy ruchliwym skrzyżowaniu kilku ulic, a jego frontowa bryła zupełnie nie zdradza tego, co kryje wnętrze. Od ulicy to prosta forma z kilkoma oknami, chronionymi przed hałasem drewnianymi okiennicami. Sprawia wrażenie fortecy odgradzającej się od zgiełku miasta, ale w rzeczywistości to coś więcej – dom staje się ramą dla ogrodu. Na zewnątrz zamknięty i surowy, w środku całkowicie otwarty na zieleń i swoje najważniejsze centrum – stare drzewo.



Aby zrozumieć ideę przyjrzyjmy się wspólnie sytuacji i rzutom domu.


Mamy tu trzy kondygnacje. Piwnicę z pomieszczeniami technicznymi, która dostępna jest od zewnątrz. Parter to przestrzeń mieszkalna o otwartym układzie: salon z jadalnią, kuchnia, biuro, łazienka. Pierwsze piętro to część sypialna, obejmująca sypialnię z łazienką i garderobą, oraz dwie sypialnie dla dzieci, każda z własną łazienką. Cały układ wyznacza łuk szklanych ścian, które sprawiają, że dziedziniec z sosną jest wewnętrzną częścią domu.

Wnętrza domu nie epatują zdobieniami. Beton, drewno, stal i czerń – podkreślone zmysłowym światłem – tworzą przestrzeń surową, ale ciepłą, idealną do życia. Tu nie potrzeba udziwnień. Tu rytm codzienności wyznacza drzewo – to ono rzuca cień, faluje na wietrze i pachnie żywicą.
Przypomnijcie sobie ten moment, gdy w domu staje żywa choinka. Jak nagle zmienia się atmosfera, jak inne stają się światło, zapach, nastrój? W tym domu ten magiczny klimat trwa przez cały rok.

A przecież mogło być inaczej. Właściciele mogli wybrać projekt z katalogu, sami zdecydować, jaki dom i gdzie ma stanąć, a architektowi zlecić jedynie jego adaptację. Nie byłoby dziś drzewa. Klimatu też. Byłby budynek, ale nie architektura.
Bo architektura zaczyna się tam, gdzie spotykają się człowiek, miejsce i czas. Powstaje na fundamencie relacji – między ludźmi, przestrzenią i naturą. Nie zadowala się kompromisem ani półśrodkami. Nie szuka prostych, tanich rozwiązań, lecz wydobywa to, co najlepsze.

Właśnie dlatego warto pracować z architektem. Dom to coś więcej niż tylko ściany i dach. Przyszły mieszkaniec zna swoje potrzeby, ale nie musi być ekspertem od przestrzeni. Nie musi wiedzieć, jak światło zmienia wnętrze w ciągu dnia, jak otoczenie wpływa na codzienny komfort, ani jak ułożyć funkcje, by tworzyły harmonijną całość. To zadanie architekta. Bo dobry dom to nie tylko odpowiedź na potrzeby, ale także na to, czego jeszcze nie jesteśmy świadomi. Tego nie znajdziemy w katalogu. Ale można go stworzyć wspólnie – klient i architekt, łącząc wizje, potrzeby i doświadczenie, by dom stał się przestrzenią, która nie tylko odpowiada na nasze codzienne życie, ale także na to, co daje nam poczucie komfortu, równowagi i więzi z otaczającym nas miejscem.






























Architekt: LAMA ARCHITECTURE
Lokalizacja: Bukareszt
Powierzchnia: 254m2
Źródło: https://www.anuala.ro/
NAJNOWSZE KOMENTARZE