W ostatnich wpisach opowiadaliśmy o tym, jak rodzi się architektura na pustej działce /Przestrzeń, która łączy/ czy wśród istniejącej zabudowy /Architektura z krajobrazu/. A co, jeśli teren, na którym chcemy zrealizować marzenie o własnym domu, sąsiaduje z… hotelem, restauracją i do tego leży na narożnej działce przy ruchliwej ulicy wojewódzkiej? Brzmi jak przepis na architektoniczny koszmar? A jednak – jak to często bywa – to właśnie ograniczenia stają się największym atutem projektu.


Dom Atypowy w śląskich Wyrach jest tego doskonałym przykładem. Architekci z katowickiej pracowni TTAT stanęli przed wyzwaniem zaprojektowania przestrzeni, która z jednej strony odgradza mieszkańców od zgiełku i ciekawskich spojrzeń, a z drugiej – nie zamyka ich na otaczający świat. Jak to zrobili? Jakie rozwiązania zastosowali, by pogodzić bliskość hotelu, restauracji i ruchliwej ulicy z poczuciem intymności?


Bryła domu, choć na pierwszy rzut oka wydaje się fikuśna, to w rzeczywistości jest przemyślaną formą, która odpowiada na potrzeby klientów, doskonale wpisując się w zastaną działkę. Kluczem do sukcesu okazało się umiejętne połączenie funkcji z formą. Architekci zamknęli pomieszczenia strefy nocnej oraz pozostałych funkcji w białych prostopadłościanach, które odpowiednio rozmieszczone na działce, otaczają centralnie umieszczoną strefę dzienną. Takie rozmieszczenie nie tylko zapewniło optymalne warunki akustyczne, odcinając dom od hałaśliwych sąsiadów, ale także umożliwiło otwarcie przestrzeni na ogród.


Źródło: http://ttat.pl
Ten dom na pierwszy rzut oka może sprawiać wrażenie zamkniętej twierdzy. Jednak to raczej sąsiednie budynki, niczym kiczowate zamki z wieżyczkami, tworzą taki klimat. Tutaj, szczeliny okien przecinające białe prostopadłościany są miejscami styku wnętrza z zewnętrzem. Delikatnie zdradzają, że wewnątrz tętni życie rodzinne. Widać to zwłaszcza nocą, gdy ciepłe światło wydobywa się zza białych ścian, ożywiając bryłę domu i nadając jej zupełnie inny charakter.


Dom to nie tylko zestaw brył. Tu forma i funkcja przenikają się tak mocno, że nie sposób ich rozdzielić. Układ wnętrza nie tylko współgra z zewnętrzną formą – on ją tworzy. Nie ma tu przypadkowych ścian ani zbędnych podziałów. Wszystko ma swoje miejsce i sens. „Forma podąża za funkcją” – ta myśl Louisa Sullivana nie jest tu jedynie architektoniczną zasadą. To idea, która ożywia tę przestrzeń i sprawia, że dom oddycha w rytmie życia swoich mieszkańców. Doskonale pokazuje to rzut domu:

Koncepcja tego domu zaprojektowana została również z myślą o ludziach, którzy w nim mieszkają. Rodzice, dzieci – każdy ma tu swój własny boks – prywatną przestrzeń, która daje wytchnienie i pozwala na chwilę oddechu. A jednak wszyscy spotykają się w jednym miejscu – w centralnej strefie wspólnej, która niczym wewnętrzny dziedziniec łączy wszystkich domowników. Dom zdaje się szeptać: „Jesteśmy razem, obok siebie, na wyciągnięcie ręki. Ale kiedy potrzebujesz przestrzeni, ona tu na ciebie czeka”. To harmonia bycia blisko, bez rezygnacji z intymności.


Ten projekt to dowód na to, że nawet najtrudniejsze sąsiedztwo może inspirować do tworzenia nieoczywistej architektury. A może właśnie powinno być na odwrót, może oczywistym powinno być, że w takim miejscu trzeba pomyśleć o domu dłużej niż tylko “skrolując” gotowe projekty w internecie.

Mógł tu powstać kolejny gotowy dom w Cyprysach, Borówkach, Malinówkach, Szkarłatkach, albo jakiejkolwiek innej nazwie, która brzmi chwytliwie, ale tak naprawdę nic nie znaczy. Tak samo jak architektura, którą te “projekty” nie znaczą. Póki nie ma człowieka, działki, planów miejscowych, potrzeb, marzeń, ograniczeń, odległości, zależności, powodów i przeszkód, wyzwań i barier, to te czasopisma zwane projektami nie znaczą nic.
Mieszkańcy tego domu w Wyrach stanęli przed wyborem: sięgnąć po gotowy projekt czy zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie: „Dlaczego potrzebujemy tego domu?” Zamiast podążać za typowym rozwiązaniem, postanowili skorzystać z pomocy architekta, by wspólnie odkryć, „Jak ten dom ma odzwierciedlać naszą codzienność?” I zapytali siebie: „Co tak naprawdę chcemy w nim poczuć?” Ta chwila refleksji sprawiła, że powstał dom „Atypowy” – bo prawdziwa architektura zaczyna się tam, gdzie kończy się szablonowe myślenie.”
Mamy nadzieję, że te pytania i historia tego domu skłonią Was do refleksji nad tym, jak wygląda prawdziwe projektowanie domu, a nie tylko wybieranie gotowego projektu.






















Autorzy: TTAT architekci
Inwestor: prywatny
Projekt: 2016 r.
Realizacja: 2020 r.
Powierzchnia terenu: 770,76 m²
Powierzchnia użytkowa: 139,90 m²
Zdjęcia: Archifolio Tomasz Zakrzewski
NAJNOWSZE KOMENTARZE