Dziś dzień dziecka. Radość wszystkich naszych pociech wywołają podarowane im prezenty. Do nas jednak zawitało jakieś choróbsko i pokonało najmłodszego z Awx-ów. Takie życie… Co zrobić, noc bezsenna, termometr w działaniu i ciagle czekanie czy gorączka spadnie… Spadła nad ranem, a ja w tym czasie miałam czas na tysiące myśli, o tym co można dać dziecku w prezencie. Co można dać mu wiecej niż tylko radość posiadania kolejnego samochodu, lalki czy kolorowej gry. Pomyślałam co takiego ja dostałam od własnej mamy ? I odpowiedz sama napisała się w zdaniach poniżej.
Najpiękniejszy prezent od mojej mamy to po prostu Architektura, a raczej historia architektury, którą mnie karmiła.
Jak teraz o tym pomyślę, to wiem, że była ze mną od zawsze. Jako niemowlak mieszkałam z nią w akademiku. Jako mała dziewczynka, to w niej znajdowałam najlepsze kolorowanki. Będąc podlotkiem chowałam się za jej nowo powstającymi murami, by jako licealistka pomagać składać odbite na fioletowo, odrzucające zapachem rysunki. Potem z przejęciem wystukiwać na maszynie do pisania jej melodię by razem z mamą odkrywać uśmiech kolejnego, bogatszego o nową architekturę człowieka.
Czasem ów człowiek wypijał z nami herbatę, czasem przeszkodził w niedzielnym obiedzie, czasem…pakował się w nasze życie o nieludzkich porach. Ale jedna rzecz byla niezmienna- to ta niezwykła cierpliwość mojej mamy – z którą niczym jak najpiękniejszą bajką opowiadała mu o jego przyszłości, o jego życiu, o jego architekturze. Wtedy wydawało mi, że to były niekończące sie godziny, które zabierały mi moja mamę … Dziś wiem, że bez nich ów człowiek nie zobaczył by nigdy siebie, swoich marzeń, pragnień i przyszłego życia. A bez tej wizji nie zbudowałby swojego nowego świata rozpiętego pomiędzy nową architekturą. Historia każdego projektu zaczynała sie u nas w domu, przy stole, przy herbacie lub nie niedzielnym obiedzie. Potem patrzyłam jak zmienia się w kreskę, w rulony kalek stojące w tubach przy kominku, fioletowych odbitek, któr patrzyły na te ściśnięte rulony z pogadrą. Szukalam jej melodii w stukocie maszyny, szuraniu przykładnicy o deskę kreślarską, podziwiałam idealnie wykreślone literki, dumnie opisujące każde nowe pomieszczenie, by w końcu dotknąć zamknięty w książce budynek. By w kolejnej bajce odkryć nowa, pasjonująca mnie przestrzeń.
Potem znów przychodził ów człowiek, nie musiał dużo mówić, doskonale pamietam to, co wynosił wraz ze skończonym projektem. Ta chwila, ten moment, ten jeden gest i słowo DZIĘKUJE, zamknięte w jednym UŚMIECHU, były cudownym zakończeniem każdej powstającej w naszym domu i w głowie naszej mamy historii.
I mógłby to być piękny koniec, ale przecież był dopiero początkiem. Ów człowiek spełniał swoją historię, a jego architekt z dumą obserwowała jak odczytuje kolejne jej rozdziały. A potem historia wracała do nas za każdym razem gdy mijaliśmy kolejny zaprojektowany przez mamę budynek. Do dziś wiem, gdzie stoją, który gdzie i jak sie zmieniał. Za każdym razem przejeżdżając obok odwracam za nimi głowę. Czasem coś mnie w nich zaskoczy, a czasem po prostu cieszą, że stoją niezmienione, dalej dając światu ten wspaniały kawałek wyobraźni mojej mamy. Bo przecież ta historia tchnieta w życie jednym ruchem kreski toczy sie nieustannie. Bez przerwy nadaje rytm codzienności jest tłem dla kolejnych pokoleń.
Niewielka myśl zamknięta w dobrej historii, w architekturze, która ją odczytuje stoi na niejednym podwórku, w niejednym ogrodzie ulicy czy mieście. Trzeba było tylko dać jej początek, zaufać i otworzyć sie przy stole, przy herbacie … Resztę potoczyło już koło wyobraźni … Ta wyobraźnia ukryta jest w głowie każdego architekta, a jeśli towarzyszy jej morze cierpliwości i zrozumienia drugiego człowieka, to jest to już wyraz prawdziwej miłości do świata. To ona odkrywa i zapisuje na stronach historii nowe życie. Życie zbudowane w nowej, “pięknej ludzkim prawem” dającej tyle radości Architekturze.
Czyż nie jest to najpiękniejszy prezent? Dziś mam nadzieję, że i ja sprostam zadaniu i dam swoim dzieciom tyle piękna tego świata ile uda mi sie stworzyć, odkryć i im pokazać. Nie wiem jak długo będzie istniał blog, mamy nadzieje, że zawsze 😉 Może zatem jeśli nie swoją to Waszą, drodzy koledzy Architekci, architekturą będę karmić nasze dzieci.
Pamietajmy zatem, ze to jest nasz prezent dla nich i zawsze powinien być najpiękniejszy, szczególny dany im prosto z serca.:)
Źródło zdjęcia :http://pixersize.com/wall-decals/inspirations/imagination-4/1019
Zapraszamy do konkursu na naszym blogu bavika.blogspot.com, w którym do wygrania jest jeden z naszych zegarów 🙂
Aga dziękuję za ten tekst, bardzo dziękuję.Uświadomiłaś mi że mało się dzielę z moim synem swoją pracą a ciągle coś mu zabiera jego mamę.
Marzenko, wszystko przed Tobą . Daj mu kredki i niech koloruje Twoje wnętrza 😉
Super wpis i super konkluzja! 🙂 Dzieci są najważniejsze!
Bardzo fajny wpis! Wspólnie z rodzinką chodzimy czasem na ściankę. Właśnie planujemy remont pokoju naszego malucha. Myślę, że taka ściana będzie dla niego rewelacyjnym prezentem. Zapraszam również na mojego bloga http://www.poradydekoracyjne.pl . Życzę kolejnych świetnych wpisów!