Z blogowaniem jest jak z projektowaniem.
Chodzisz myślisz, zastanawiasz się z której strony ugryźć temat. Chcesz przelać na papier to co masz w głowie, ale za Chiny ludowe nie umiesz znaleźć sposobu, by to uzewnętrznić. Myśli się kłębią, obrazy układają w całość, by znów za chwilę rozsypać się w jedną niewiadomą i jak to mawiają ” końca nie widać”. Aż nagle przychodzi ta chwila. W mig ustępuje ból głowy, wszystko zaczyna robić się jasne i przejrzyste i zaczynasz łapać, że to właśnie jest to. I co się wtedy dzieje najczęściej? 😉 Najczęściej dzwoni telefon, ktoś niespodziewanie wchodzi do biura, lub zdajesz sobie sprawę, że w placówce wychowawczej czeka na Ciebie stęsknione dziecko. Robisz w głowie stop klatkę licząc na to, że jak tylko spotkasz po drodze skrawek papieru, to uwiecznisz tą genialną myśl. To ona właśnie sprawia, że znów zaczynasz czuć po co to robisz i nawet widzisz już uśmiech klientów, którzy zobaczą w tej myśli siebie. Dokładnie tak samo mam z blogowaniem. Doskonale wiem co chcę Wam pokazać, ale nie potrafię, nie mam czasu, zebrać myśli, by powiedzieć dlaczego, by się wytłumaczyć z kolejnej architektury, w którą wierzę, że potrafi wpływać na ludzkie życie. Mam tych domów-przemyśleń tyle, że nie potrafię wybrać, który z nich będzie dziś najodpowiedniejszy, który będzie pasował do ogólnej idei. Czasem pojawia się taki błysk, że inspiracje same wysypują się rękawa i rozdajemy je na prawo i lewo, a czasem pustka, panuje totalne niezdecydowanie.
Dlatego dziś z wielkim wewnętrznym opóźnieniem wypuszczam kolejny dom ze ścianą w granicy. Czeka tu na Was już od tygodnia i nie wiedzieć czemu nie potrafię go ujawnić. To ponad stuletni wiktoriański dom w odległej Kanadzie, który tak jak czasem głowa architekta, potrzebował nowej, świeżej architektonicznej myśli. Ciasne pomieszczenia przez wiele lat skrywały przestrzeń, której wystarczyło dać odrobinę słońca, by mogły wyjść z ukrycia. Teraz przestrzeń ta rozpuszcza się w zieleni i wszechobecnym słońcu, ciesząc jego mieszkańców i napawać dumą architektów. I czy nie o to właśnie chodzi w projektowaniu? A jak jest z blogowaniem? Czy nie dokładnie tak samo? 😉
Zatem delektujcie się tą przestrzenią, a ja wracam przemierzać świat w poszukiwaniu kolejnej inspiracji. I mam nadzieję, że na kolejny wpis nie będziecie musieli czekać aż tydzień 😉
Architekt: http://dubbeldam.ca
Źródło: http://www.sabmagazine.com/
ach to częściowe ażurowe zadaszenie tarasu… 🙂